BLOG ANI I PIOTRKA. AKTUALNE RELACJE Z PODRÓŻY DLA RODZINY, PRZJACIÓŁ I WSZYSTKICH CIEKAWYCH ŚWIATA.

piątek, 16 stycznia 2009

CORDOBA, "24 godziny DAKARU/ 24 horas de DAKAR"

5:50, Cordoba, nasz hostel. Pobudka, pospieszne pakowanie i biegiem na dworzec autobusowy.

7:45, Cordoba, dworzec autobusowy. Autobus zabiera nas do miejscowosci La Falda.

9:30, La Falda, Informacja Turystyczna. Dowiadujemy sie, ze punkt widokowy, skad mozna zobaczyc fragment wyscigu, jest az 20 km stad. Droga do niego prowadzaca zostala juz zamknieta i nikt nie ma wstepu. Co robic?!

11:00, droga do punktu widokowego, km. 6. Mijamy grupe policjantow, ktorzy o dziwo nas nie zatrzymuja. Za nami zostawiamy sznur samochodow. Okazuje sie, ze wstep do punktu widokowego jest zabroniony tylko dla pojazdow. Niektorzy zostawiaja auta i tak jak my, decyduja sie na marsz.

12:30, droga do punktu widokowego km. 15. Ile jeszcze?! Goraco niczym w piekle, a woda sie konczy. Ciezko oddychac. Mijaja nas grupy zmierzajace na Dakar konno i na rowerach. Niektorzy z idacych pieszo dzwigaja pelne jedzenia i picia przenosne lodoweczki!

13:30, punkt widokowy. Setki tysiecy ludzi czeka z niecierpliwoscia na wyscig. Wielu przyjechalo tu juz 2 dni temu! Po lewej stronie trybuna dla vip-ow. My idziemy na prawo. Po godzinie udaje nam sie dopchac do plotu. Jestesmy niesamowicie podekscytowani, beda jechac naprawde blisko, na wyciagniecie reki! Na razie cierpliwie czekamy.

15:30, punkt widokowy. I wreszcie sa!!! Stawke otwieraja motocyklisci. Udaje nam sie wypatrzec Naszych. Jak burza ida Czachor i Przygonski! Zaraz po nich pojawiaja sie pierwsi kierowcy na quadach, trzymamy kciuki za Sonika. Na widowni wspaniala atmosfera, kto by pomyslal, ze przyjdzie nam uczestniczyc w tej wielkiej uczcie motoryzacyjnej. Wreszcie doczekujemy sie pierwszych samochodow. Maszyny o wielkiej mocy pedza pozostawiajac za soba tumany kurzu. Z daleka dostrzegamy pieknego, bialo czerwonego Nissana Navarre! Jada Krzysztof Holowczyc i jego pilot Jean Marc Fontain! Wspaniale reprezentuja polski zespol w tych zawodach. Wlasnorecznie uszyta przez nas flaga wedruje wysoko w powietrze! Niech wiedza, ze jestesmy z nimi.

17:00, punkt widokowy. Postanawiamy wracac. Nie ma czasu do stracenia. Na obrzezach Corodoby znajduje sie "biwak", w ktorym bedzie mozna spotkac sie osobiscie z kierowcami. Probujemy wiec lapac stopa, ale przez dlugi czas bezowocnie. W koncu sie udaje. W drodze do Cordoby niecierpliwie wyprzedzaja nas , wracajace z wyscigu nieziemskie maszyny.

17:40, Carlos Paz, 40 km. od Cordoby. Blyskawicznie przesiadamy sie na autobus do Corodby.

18.20, obrzeza Cordoby. Jeszcze szybsza przesiadka z autobusu do taksowki, ktora zabiera nas bezposrednio na biwak.

19:00, biwak. Biwak to olbrzymie obozowisko, do ktorego wstep maja tylko zawodnicy, ekipy poszczegolnych teamow oraz dziennikarze. Tego, aby nikt niepowolany, nie dostal sie do srodka, pilnuje wojsko. Przez chwile obserwujemy jak przy wiwatach publicznosci, ostatni zawodnicy odprowadzaja "sfatygowane" auta do biwaku, gdzie zajma sie nimi juz mechanicy. Zastanawiamy sie, gdzie tez mogl sie ulokowac Nasz zespol.

20:00, biwak. Okrazamy obozowsko dwukrotnie, pytamy obsluge, policjantow, wojskowych i nic. Ani sladu Orlen Teamu. Musza byc rostawieni gdzies w centrum biwaku, dlatego z nikad ich nie widac.

21:00, biwak. Przez prywatny parking przedostajemy sie pod namioty z jedzeniem. Jestesmy coraz blizej. Zza kraty obserwujemy ludzi idacych na posilek. Przywolujemy niektorych i pytamy o Naszych. Ciagle bezowocnie, nikt nic nie wie. Dostajemy tez propozycje lapowki, ale odmawiamy. Wierzymy, ze dostaniemy sie w inny sposob. Postanawiamy przywolac Naszych. Przez ponad godzine wyjemy w niebo "POOOOLSKA, POOOOLSKA itd...". Na plocie powiewa wlasnorecznie przez nas uszyta polska flaga.

22:00, biwak. Podchodzi do nas mezczyzna pracujacy w obsludze Red Bulla. Po angielsku szepcze do nas, abysmy spotkali sie za 5 minut na parkingu obok wjazdu. Po chwili pojawia sie na quadzie. Nic nie mowiac szybkim ruchem naklada Ani jakas rozowa obroczke na reke i zabiera ja ze soba. Po minucie wraca po mnie i zaklada mi te sama obraczke. Kaze mi wskoczyc na quada i mocno sie trzymac. Serce podchodzi mi do gardla, gdy przekraczamy brame wjazdowa, mijajac posterunek uzbrojonego w karabiny wojska. Strach miesza sie z podnieceniem. Dolaczam do Ani, ktora rowniez do konca nie wierzy w to, co wlasnie sie stalo. Mezczyzna rzuca nam na do widzenia: "to chyba jedyny sposob zebyscie przestali krzyczec. Poszukajcie Waszych."

22:15, biwak, w srodku. Znajdujemy ORLEN TEAM!!! Widzimy mechanikow intensywnie przygotowujacych maszyny do jutrzejszego etapu. Zapominamy jezyka w gebie, stoimy jak zamurowani. Wielkie jest zdziwienie chlopakow z Orlen Teamu, gdy dowiaduja sie, ze ich wierni kibice znalezli sposob, aby dostac sie do wnetrza biwaku. Znajduje sie chwila czasu, aby zrobic sobie zdjecia z Markiem Dabrowskim, motocyklista, ktory juz wycofal sie z Dakaru 2009. Ale gdzie jest reszta zawodnikow z Holkiem na czele?! Okazuje sie, ze spia w hotelu w centrum Cordoby!!! Jeden z mechanikow pamieta tylko czesc nazwy hotelu "King ...". I pomyslec, ze tyle sie nameczlismy, aby wejsc do srodka i spotkac sie z naszymi kierowcami, a ich tutaj nie ma. Ekipa proponuje nam abysmy przeczekali w obozowisku do 3 w nocy, wtedy sie tu zjawia wszyscy kierowcy. Postanawiamy pokrecic sie po biwaku i popstrykac troche zdjec.

22:30, biwak, w srodku. Po zrobieniu trzech zdjec, okazuje sie, ze rozladowala sie bateria od aparatu!!! Co za nieszczescie!!! Nawet jak przyjada nasi kierowcy o trzeciej w nocy, nie bedziemy mogli zrobic sobie z nimi zdjecia, a przeciez o to miedzy inymi chodzi.

24:00, biwak, w srodku. Zdazylismy zapoznac sie chyba ze wszystkini reporterami przebywajacymi na biwaku. Poszukujemy kogos, kto mialby ladowarke do Ani Nikona. Niemozliwe, ale nikt jej nie ma, nawet Japonczycy! Rozmawiajac z prasa zagraniczna jestesmy zmuszeni odpowiadac na niewygodne pytania "czym sie zajmujemy, co tu robimy, dlaczego nie mamy identyfikatorow?". Za kazdym razem wymyslamy niestworzone historie, a to, ze jestesmy z prasy, a to, ze jestesmy rodzina czlonkow zespolu itd. w pewnym momencie robi sie juz bardzo goraco i uznajemy, ze czas sie ulotnic.

0:50, Cordoba, nasz hostel. Dojezdzamy taksowka. Kierowca mowi nam, ze jedyny hotel w miescie, ktory ma w nazwie King to "King David". Podaje nam adres. W hostelu myjemy sie, przebieramy, dzwonimy do hotelu wskazanego nam przez taksowkarza i faktycznie okazuje sie, ze tam spia Nasi!!! Jaka radosc!!! Musimy sie pospieszyc, przeciez z tego, co mowili mechanicy, przed 3 w nocy beda juz szykowac sie na start.

2:30, Cordoba, Hotel David. Przed hotelem stoi piekny bialo czerwony Nissan Navarra. Jestesmy na czas, jeszcze nie wyszli! Po raz kolejny tego dnia czujemy wielkie podniecenie. Winda kilkakrotnie zjezdza na parter jednak nikogo nie ma w srodku (?).

3:00, Cordoba, Hotel David. Spotykamy dwoch dziennikarzy z polskich stacji radiowych. Jezdza z Orlen Teamem i przekazuja do Polski relacje z rajdu. Slyszac, ze chcielibysmy spotkac sie z Holkiem mowia nam: "jak to, nie wiecie? Przeciez Holek spi w innym hotelu, Holiday czy jakos tak."

3:30, Cordoba, Hotel Holiday. Kolejny blyskawiczny kurs taksowka, nie ma czasu do stracenia. Co za ulga, gdy slyszymy, ze pokoj Holka jeszcze nie zostal zwolniony! Pozostaje nam cierpliwie wyczekiwac. Na poczekaniu wymyslamy pioseneczke, ktora chcemy przywitac naszego Mistrza:
Polska, najlepsza na swiecie!
Orlen Team, pierwszy na mecie!

5:00, Cordoba, Hotel Holiday. Pojawia sie Krzysztof Holowczyc. Nie mozemy uwierzyc, ze to on we wlasnej skorze. Natychmiastowo zapominamy o trudach dnia dzisiejszego i przemija zmeczenie. Holek zdziwiony pyta nas "a wy co tu robicie?"
Z Krzyskiem rozmawialismy prawie godzine. Bardzo spodobal mu sie pomysl naszej podrozy po Argentynie, chyba nawet troche nam pozazdroscil:) On opowiedzial nam o trudach Dakaru, zmeczeniu, oraz podzielil sie z nami swoja radoscia z piatego miejsca, jakie w tym momencie zajmowal (i ktore utrzymal do konca!). Ciezko nam bylo stlumic podniecenie, w trakcie rozmowy z Holkiem, osoba ponadprzecietna. Uderzyla nas jego pogoda ducha, skromnosc oraz gleboka wiara we wlasne umiejetnosci.
Krzysiek jest dla nas wielka inspiracja. Uwazamy, ze nalezy podziwiac jego wyniki sportowe, oraz nasladowac jego postawe w zyciu.
...................................................................................................
La carrera Dakar fue un acontecimiento grande para Argentina y Chile. Es la primera vez desde 30 años que la carrera se organizó fuera del continete Africano. Aunque hubo mucha polémica si fue buena o mala decisión de trasladar la carrera, mucha gente estaba contenta con este paso, entre ellos nosotros:)
Para ver el Dakar fuimos más que mil kilómetros a Córdoba. Nuestro objetivo fue ver carrera el vivo y encontrarnos con nuestro equipo, Orlen Team.
Para conseguirlo el viernes 16 de enero nos despertamos muy temprano a la mañana. Tomamos un micro que nos llevó a La Falda. Desde la ciudad caminamos junto con un gran muchedumbre de gente unos 20 km. Molestaba ante todo el gran calor que hacía aquel día. Valío la pena andar porque ver la carrera resultó impresionante para nosotros. Vimos desde muy cerca muchos motociclos, cuatriciclos y unos autos. Estabamos muy contentos porque alcanzamos ver todos nuestros paisanos que participaban. Después de la carrera volvimos a dedo a las afueras de Córdoba. Nos adelantaban los autos que ya terminaron la carrera. Eso nos impresionó porque tuvimos muchos autos al alcanze de la mano. Llegamos al bivaque, donde se juntaron todos los equipos al final del día. Resultó que ninguna persona no relacionada con equipos o prensa no puede entrar al bivaque. Gitamos "Pooolonia..." desde fuera durante dos horas para llamar a nuestro equipo para que encontraran para nosotros entradas para poder entar; pero no podíamos encontrarlos. Por fin uno de los repartidodes de Red Bull nos ayudó a entrar. Nos llevó dentro en... cautriciclo!!! Después de unos 15 minutos nos enconrtamos con Orlen Team, pero no encontramos los pilotos, solamente mecánicos. Para poder hablar con pilotos tuvimos que volver al centro de Córdoba y buscar donde estaban durmiendo. Con Krzysztof Holowczyc (en la fotografía) nos encontramos en uno de los hoteles y hablamos más que una hora. Que amable estuvo y que cosas interesantes sobre carrera nos contó! Al hostel volvimos por las 6 de la mañana. Vamos a recordar este día toda nuestra vida.

8 komentarzy:

  1. Zazdroszczę Wam (ale pozytywnie ;)) przygody i w ogóle. w Polsce przygotowania do sesji trwają. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamiast przygotowywać się do zaliczeń z wielkim zainteresowaniem czytam wasze absorbujące opisy niesamowitej podróży i oglądam fantastyczne zdjęcia. Od 26 października tu nie zaglądąłam, więc miałam sporo do nadrobienia:)Blog jest naprawdę ciekawy,zdecydowałam się na was zagłosować. Całe szczęście zdążyłam, bo widzę, że 22 stycznia głosowanie na bloga roku się kończy.

    Wasza wyprawa jest niesamowita. Nabiaram strasznej chęci na wyjazd do Argentyny, liczę że kiedyś go zrealizuję, może za dwa lata...

    Życzę udanej dalszej podróży, której przebieg będę śledzić:)
    Pozdrawiam serdecznie
    Ania Bolkowska

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluje wytrwałosci w dążeniu do celu. Mogę sobie tylko wyobrazić jaka atmosfera towarzyszyła Wam podczas tego kibicowania. Życie bywa ciekawe, a Wasza wyprawa została "okraszona" dodatkowymi, nieplanowanymi wydarzeniami. Zdjęcia super, zwłaszcza to z wężem+komentarz do tego zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  4. sledzac wasza podroz mozna znalezc sie w jakze innym swiecie - w innym wymiarze nie tylko geograficznym - podziwiam! czytam z zainteresowaniem i okazuje sie ze czas uplywajacy w/g waszego zegara umyka takze na moim - chyba nawet szybciej.Pasjonujace sa widoki - a zatem zdjecia; Powodzenia!
    Irena

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodam jeszcze, że zazdroszczę trochę ciepła, bo u nas bardzo zimno(u mnie dwa tygodnie temu bylo nawet -25)... Poza tym prowadzenie bloga dwujęzycznego polsko-hiszpańskiego to muy buena idea:)
    Ania Bolkowska

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka. Ale Wam fajnie. Wasza postawa jest równie inspirująca. Po nocy z 40 stopniową gorączką fajnie jest pozazdrościć takiej wycieczki. Powodzenia na dalszej trasie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziekujemy za wszystkie komentarze i mile slowa. Cieszymy sie ze sledzicie blog i ze Wam sie podoba to co robimy:) Wasze wpisy dodaja nam skrzydel przy redagowaniu tego skromnego dziennika internetowego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite ile energii włożyliście w zrealizowanie planu spotkania Hołka! Nie wiem, czy by mi się chciało. Szczególnie ten marsz w upale - coś strasznego! Ale na pewno przygoda niezapomniana. Jak tu jeszcze napiszecie, że spotkaliście Maradonę, to na sto procent uwierzę.

    OdpowiedzUsuń