BLOG ANI I PIOTRKA. AKTUALNE RELACJE Z PODRÓŻY DLA RODZINY, PRZJACIÓŁ I WSZYSTKICH CIEKAWYCH ŚWIATA.

wtorek, 25 listopada 2008

RESISTENCIA, "ksiega dzungli/ el libro de la selva"

Park Narodowy Chaco znany jest z tego, ze zamieszkuje go wiele egzotycznych zwierzat (np. pancerniki, tukany). Przestrzegano nas, ze wsrod nich zyja jadowite weze, wiec ubralismy sie szczelnie i przed wycieczka zaopatrzylismy sie w... dwumetrowy kij.
Pierwsze, co nas uderzylo po zanurzeniu sie w gestwine dzungli, to niewyobrazalnie wilgotne, rozgrzane powietrze, odbierajace chec do stawiania kolejnych krokow. Natychmiastowo zawisla wokol nas chmura komarow, co tylko utwierdzilo nas w przekonaniu, ze nie jestesmy mile widziani w tym niegoscinnym srodowisku.
Uzbrojeni w poltora litra wody, spray na komary, no i kij, ruszylismy przed siebie. Podazalismy caly czas naprzod, szeroka na 2 metry, piaszczysta droga. Innych sciezek nie bylo a mur w postaci zwartej roslinnosci uniemozliwial torowanie sobie wlasnych szlakow. Co jakis czas mielismy okazje dostrzec wygrzewajace sie na sloncu iguany, ktore widzac nas, smiesznie zrywaly sie i pomykaly przed siebie.
Po okolo 5 godzinach z ulga opuscilismy piekny, tajemniczy, lecz wrogi czlowiekowi las. Bylismy spragnieni (woda skonczyla sie juz po 2 godzinach marszu), zmeczeni, brudni, ale jednoczesnie zadowoleni i dumni z tego, ze odwazylismy sie do niego wkroczyc. Podczas naszej wycieczki nie spotkalismy ani egzotycznych zwierzat ani ludzi. Gdy ludzie i zwierzeta przeczekiwaly najwiekszy upal odsypiajac sieste, my rzucalismy wyzwanie poteznej dzungli.
Tego wieczoru poczulismy, ze w pelni zaslugujemy na relaks. Bez wahania skorzystalismy z zaproszenia Mirty i Rubena do wypluskania sie w ich wielkim jacuzzi!!! Piana, babelki i zasluzony odpoczynek.
...................................................................................................
El Parque Nacional Chaco es famoso por los animales exoticos que lo habitan (ej. armadillos, tucanos). Nos advertieron que podemos encontrar tambien viboras, pues por las dudas llevamos para defendernos ... un palo de dos metros.
Lo que nos asombro, al sumergirnos en la densa jungla, fue un aire increiblemente humedo, y caloroso, que quitaba ganas de hacer cualquier esfuerzo. Nos rodeo inmediatamente un monton de mosquitos que no dejaba vivir. No estuvimos bienvenidos en este lugar.
Armados en una botella de agua de 1,5 litro, un repelente y un palo, empezamos a caminar. Seguiamos un camino arenoso de 2 metros de ancho. No habia otros senderos y la pared de la vegetacion impedia pasar si quisieras hacerte tu propio. De vez en cuando veiamos grandes iguanas calentandose al sol.
Despues de alrededor de 5 horas de la marcha dejamos atras el bosque inhospitalario. Teniamos sed, hambre, estabamos sucios y cansados pero al mismo tiempo contentos que habiamos tenido el coraje para recorrerlo. Durante nuestra excursion no encontramos seres vivos. Mientras nosotros "desafiamos" al bosque todos tomaban la siesta.
La tarde pasamos relajandonos en el jacuzzi de Mirta y Ruben.

3 komentarze:

  1. Widzę na zdjęciu rysunek dalekiego krewnego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mr. Szczurku...to na zdjeciu to jest pancernik :) Chyba troche dalszy krewny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też tak myślę, ale za to jaki musi być milusi że każdy chce go dotykać.
    Może i mi uda się kiedyś wybrać w tamte strony i odwiedzić rodzinę pancerników.

    OdpowiedzUsuń