BLOG ANI I PIOTRKA. AKTUALNE RELACJE Z PODRÓŻY DLA RODZINY, PRZJACIÓŁ I WSZYSTKICH CIEKAWYCH ŚWIATA.

sobota, 10 stycznia 2009

VILLA LA ANGOSTURA, "wspolna eskapada/ escapada juntos"

Jedna spontaniczna decyzja, spakowalismy plecaki i pojechalismy za naszymi nowymi znajomymi, Luciana i Matiasem do Villa La Angostura. Nadal przebywamy wewnatrz olbrzymiego Parku Narodowego Nahuel Huapi, tym razem jednak, w jego polnocnej czesci (ok 100km od Bariloche). Rozbilismy namioty na campingu UBA (Uniwersytet Buenos Aires), a wiec moglismy byc pewni studenckiej atmosfery :) I rzeczywiscie, wieczorami zaczynal sie ruch przy "parillach" (rusztach), zewszad zaczynaly dochodzic dzwieki gitary a spiew trwal az po sam swit. My rowniez znalezlismy dla siebie parille i z wielkim entuzjazmem uczylismy sie argentynskiego grillowania! Najpierw byly pyszne hamburgery, papryka i ziemniaki, natomiast na drugi dzien odwazylismy sie nawet na przygotowanie pizzy na grillu :) Bylo przy tym mnostwo smiechu i swietnej zabawy, choc dokwieral glodek, gdyz na kolacje czekalo sie ok. 3-4 godzin :)
Odwiedzilismy wspolnie Parque Nacional de Los Arrayanes (jedyny przypadek jaki znamy, gdy Park Narodowy znajduje sie wewnatrz innego Parku Narodowego!), plywalismy kajakiem po Lago Correntoso, a nawet kapalismy sie w jego lodowatych wodach. Wspolnie dzielilismy sie tym, co kto mial; Luciana i Mati mieli palnik, garnek, mate, ciasteczka, a my pasztet, chleb, kluski... i tak wszystko sie swietnie ukladalo :)
Wczoraj Mati i Lu pojechali dalej, a my wrocilismy do Colonia Suiza, zeby sie przepakowac i powoli opuszczac region Wielkich Jezior Argentynskich. Nastepnym punktem jest Neuquen, gdzie dostalismy zaproszenie az od 2 znajomych nam osob. Nie zabawimy tam dlugo, gdyz ok. 1000km na polnoc rozgrywa sie jedno z najwiekszych widowisk na swiecie, czyli Rajd Dakar 2009!!! A wiec i my rozpoczynamy nasz wyscig z czasem, aby zdazyc przywitac druzyne OrlenTeam'u...
...................................................................................................
Tomamos la decisión espontánea, hicimos las maletas y fuimos con nuestros amigos, Luciana y Matias, a Villa la Angostura. Seguimos en el PN Nahuel Huapi pero estamos actualmente en su parte extremo norte (a 100 km al norte de Bariloche). Armamos las carpas en el camping UBA (Universidad de Bs As) ocupado mayoritariamente por estudiantes. Por la tarde la gente pasaba el tiempo cocinando en las parillas mientras que en un quincho habia un grupo de chicos que tocaba la guitarra y cantaba hasta las tantas. Nosotros igual como todos teníamos nuastra propia parilla y Matias con mucho entusiasmo nos enseñaba hacer asado. El primer día preparamos marrones, papas y hamburguesas mientras que el segundo nos animamos preparar una pizza a la parilla! Lo pasamos muy bien esperando para la comida :)
Visitamos juntos el PN de los Arrayanes (sí, parque dentro del parque!), andamos en kayak (Correntoso III) por el Lago Correntos y nos bañamos en el agua fría brrr... Juntos compartimos lo que uno tenía: calentador, mate, comida etc.
Ayer Mati y Lu sugieron con su viaje a San Martin de los Andes mientras que nosotros volvimos para Colonia Suiza para rehacer las maletas y hacer unas preparaciones. El sigiente lugar que vamos a visitar es la ciudad de Neuquen adonde nos habían invitado. Allí paramos sólo dos días porque muy rápido vamos a Córdoba para ver un acontecimiento muy importante en el mundo de deporte - Rally Dakar 2009!!! A ver si llegamos a tiempo para ver nuestro equipo Orlen Team!!!

8 komentarzy:

  1. Jak to hamburgery, pizza...?! A co z tradycyjnym argentyńskim asado ze słynnej argentyńskiej krowy?:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Aninha,
    Bylem dwa dni temu u Twoich Rodzicow. Oprocz radosci ze spotkania, mialem podwojna, dodatkowa radosc; pyszne jedzenie (nic nowego !) i filmowa podroz po Argentynie i Chile, z autorskim komentarzem.... Teraz, zarazony bakcylem tej podrozy, bede sledzil zawziecie Twoje wyczyny wczytujac sie regularnie w Twoj blog. Czy internet nie jest, oprocz telefonu i aspiryny, najwspanialszym wynalazkiem czlowieka ?
    Mysle tez, ze trzeba bedzie pozbierac do kupy starzejace sie kosci i, zbytnio nie zwlekajac, wyruszyc nieco w droge, niemalze Twoim sladem. Musze tylko znalezc dobrego towarzysza podrozy, bo co innego byc z kims w przyjazni a co innego z kims podrozowac w grubych skarpetkach, po wertepach i bez strachu na widok myszki. Dorzucilbym jeszce Brazylie i Kolumbie, te ostatnia chociazby po to aby poczuc zapach narkodolarow w rytmie kumbii (kocham te muzuke !!!). Zawsze o Ameryce Poludniowej marzylem i zawsze sobie obiecywalem, ze jednak wpierw naucze sie hiszpanskiego po to aby takiej podrozy wyczuc wszystkie smaczki. Do dzisiaj jednak tego hiszpanskiego nie posiadlem i bede musial zrewidowac moje pryncypialne zasady. Ale nie ma to jak znajomosc lokalnego jezyka. Kontakt z czlowiekiem jest inny i latwiej "wsciubic" nos w lokalne klimaty. Musze Ci zdradzic, ze podrozujac po obcych krajach, nawet takich, ktorego jezyka nie znam, kupuje lokalna gazete, "udaje "tubylca", czytam lokalne plotki i... nekrologi. Ilez z tych nekrologow mozna sie dowiedziec... Ostatnio, usmialem sie do lez z polskiego nekrologu, ktory mowil : "po dlugiej i ciezkiej chorobie zmarl nagle w wieku 87 lat ...". Oczywiscie, zawsze, w jakims sensie, umiera sie "nagle". Nawet po dlugich meczarniach... Wzial i umarl ! Nekrologii w Szwajcarii sa nudne jak cholera, zwlaszcza te w Szwajcarii niemieckiej. Na ogol sztampowa tresc i zadnej dramaturgii. I przerazajaca przecietna wieku: ponad 90 lat ! Czuc jedynie jaka ulge odczuli wreszcie spadkobiercy... Ale ci Szwajcarzy, zwlaszcza niemieccy, sa na ogol jak flaki z olejem. I ze akurat Pan Bog dal im taki piekny kraj ! Z radoscia stwierdzilem jednak, ze pejzaze argentynskie nie ustepuja w swej urodzie zadnym innym (poza "Morskim Okiem" , oczywiscie).
    Ciesze sie, ze chcesz wykorzystac te podroz "do dechy" i zostaniesz tam do maja, niczego sie nie obawiajac. Jeste madra, zdolna i zaradna. A wiec "bravo". Jeszcze Zbyszek waszyngtonski mawial, ze "Ania to dziewczynka urocza i cos z niej bedzie".
    Ja narazie jestem w Warszawie juz od dwoch tygodni, wlasciwie na nieokreslony czas, gdyz zwiazane jest to z moja Zula, ktorej ziemska wedrowka chyba dobiega konca. Chce jej towarzyszyc jak najdluzej i jak najczulej ; ona w swej niewinnej innosci i bezbronnosci na wszystko zasluzyla. Dla odprezenia "szaleje" po przecenach (Tata nieco zazdroscil mi swietnych sportowych spodni)...
    I podrozuje, troche z Toba, w wyobrazni. To pozwala lepiej zniesc codzienna przyziemnosc.
    Sciskam mocno i do nastepnej pogawedki !!!

    Kuba (koubs@noos.fr)

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Recoleto...jestesmy w Argentynie juz 4 miesiac i uwierz ze na prawde mielismy okazje sprobowac juz wszystkiego (a nawet czasami miec juz az dosyc ;)Jesli cofniesz sie do starszych relacji to przekonasz sie ze wielkorotnie juz smakowalismy miesnych pysznosci z parilli. A dodatkowo teraz coraz bardziej kurczy nam sie budzet wiec tak kempingowo zrobilismy sobie to na co bylo nas stac :) A pizza z parilli to na prawde cos oryginalnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany KUbo- nigdy nie jest za pozno na spelnienie marzen!!! Trzymam kciuki i wierze ze na pewno Ci sie uda!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak... wiem skądinąd, że asado może w końcu wychodzić bokiem. Ale empanadas?! Mogłabym je jeść codziennie. Dałabym pół królestwa za choćby jedno. W każdym razie życzę wielu wszelakich smakowitych przygód, nawet tych bardzo ekstrawaganckich, mimo kurczącej się kiesy.:-))) Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Aniu,
    Co prawda nie znam cie osobiscie ale kiedys poznalem twojego ojca. Wspanialy czlowiek. Wiem rozniez ze czytalas moja ksiazke: Zdobycie Rio Colca-najglebszego Kanionu na Ziemi. Cieszmy mnie bardzo ze coraz wiecejmlodych ludzi odkrywa Ameryke Poludniowa. Ja juz ja odkrywam od 1979 roku. Widze ze podrozujesz po Aregentynie, to jest fascynujacy kraj, po ktorym rozrzuconych jest tysiace naszych rodakow. Bylas w Neuquen, a tam na miejscowym cmentarzu jest pochowany jeden z najwiekszych bohaterow Powstania Warszawskiego, legendarny "kpt.Jerzy" jeden z zalozycieli szarych szeregow i dowodca batalionu Zoska. Ja go spotkalem tam wlasnie w 1981 roku i pisze o tym w mojej ksiazce na str, 229. A jest nim Ryszard Bialolus. A jak bedziesz a Buenos Aires, to koniecznie odwiedz Dom Polski na calle Seranno a takze cmentarz La Recoletta, gdzie lezy rowniez wielu wspanialych Polakow, jest tam i mauzolemum im poswiecone. A jezeli wybierasz sie do Peru to oczywiscie polecam Kanion Colca, a na jego krawedzi wioske Huambo gdzie znajduje sie szkola im., Jana Pawla II. Tam dziecie i nauczyciele chca sie uczyc jezyka polskiego. A w srodku kanionu sa wodospady JP2, ktore przyciagaja swoim pieknem i majestatem.
    Powodzenia w dalszej podrozy i staraj sie odkrywac slady naszych rodakow i ich tam dokonan. Zobaczysz jak duzo ich spotkasz.
    Z turystycznym pozdrowieniem.

    Jerzy Majcherczyk

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dziekuje za mily komentarz na naszym blogu. To prawdziwy zaszczyt, ze zechcial Pan zajrzec w te skromne progi. Oczywiscie bedziemy sie starac szukac sladow naszych rodakow. Mysle, ze teraz, gdy udamy sie do prowincji Misiones, bedziemy miec ku temu szczegolnie duzo okazji.

    27 styczeń 2009 16:17

    OdpowiedzUsuń