BLOG ANI I PIOTRKA. AKTUALNE RELACJE Z PODRÓŻY DLA RODZINY, PRZJACIÓŁ I WSZYSTKICH CIEKAWYCH ŚWIATA.

wtorek, 6 stycznia 2009

COLONIA SUIZA, "najwspanialszy kemping na swiecie/ el mejor camping del mundo"

Colonia Suiza (dosl. szwajcarska kolonia) to malutka, bardzo urokliwa, turystyczna miejscowosc, ok. 20 km od Bariloche. Poczatkowo przenieslismy sie tutaj ze wzgledu na lepszy dostep do szlakow gorskich, ale spodobalo nam sie tak bardzo, ze postanowilismy zostac tu duzo dluzej niz bylo to zaplanowane. Szwajcarskie tradycje widac tu na kazdym kroku: malutkie, drewniane domki, knajpki, w ktorych mozna zjesc "fondue", mala wytwornia czekoladek i oczywiscie przepiekne widoki, jeziora i osniezone szczyty na tle. W wiosce jest jeden sklep, a autobus do "cywilizacji" jezdzi tylko raz na kilka godzin... Czegoz wiecej mozna chciec od zycia, jesli pragniesz odpoczac od zgielku?
Na camping SER trafilismy przypadkowo. Gdy zapoznalismy sie z udogodnieniami, jakie oferuje miejsce, przecieralismy oczy ze zdumienia. Wielka kuchnia, w ktorej mozna gotowac, korzystac ze wszystkich utensyliow, lodowki, kawy, herbaty, mate, oleju, niezliczonych przypraw itp itp. Obok kuchni znajdowala sie jadalnia-salon, w ktorej wieczorami spotykali sie wszyscy goscie kempingu. Do sniadania oraz kolacji zawsze akompaniowala nam muzyka z wiezy i wielu plyt, ktore byly do uzytku gosci. Gdyby pogoda nie dopisywala mozna bylo sobie obejrzec film na dvd lub zagrac w jenda z wielu gier planszowych (najbardziej spodobalo nam sie BURAKO, odpowiednik popularnego w Polsce Rummikuba). Nie wspomne juz o cieplej wodzie do mycia naczyn i prania, czego do tej pory czesto brakowalo. Do tych wszystkich materialnych luksusow nalezy dodac wspaniala atmosfere, ktora tworzyli goscie i zawsze praktyczna, ale bardzo matczyna wlascicielka Ana. Ludzie przyjezdzali i wyjezdzali, ale nikt nigdy nie czul sie obcy, wszyscy bylismy jak jedna, wielka rodzinka. Od rana usmiechniete twarze, witaly nas przy sniadaniu, wieczorami ktos gral na gitarce, ktos przyniosl wino i urzadzalo sie wspolne "asado" czy pieklo pizze. Tutaj spedzilismy najpiekniejszy, ostatni dzien roku i wspaniale bawilismy sie na imprezce Sylwestrowej wsrod ludzi, ktorych dopiero co poznalismy. Najbardziej zaprzyjaznilismy sie z Luciana i Matiasem, para mlodych Porteños (mieszkancow Buenos Aires), naszych "namiotowych sasiadow". Razem z nimi spedzilismy ostatnie popoludnie tego roku. Slonce, krystalicznie czysta woda jeziora, gitara, wspolne mate i my wygrzewajacy sie na molo... Przylaczyli sie do nas Pablo i Jorge i wspolnie spiewalismy bluesowe przeboje Pappo "No se porqueeee...imaaagine...que estaaabamos uniiidos......" a potem wskakiwalismy do lodowatej wody i cieszylismy sie jak dzieciaki z tak wspaniale spedzanego wspolnie czasu!
...................................................................................................
Colonia Suiza es un hermoso, chiquito pueblo turistico, a unos 20 km de Bariloche. Al principio pensabamos venir aca por un mejor acceso a las picadas, pero al bajar de las montañas nos gusto tanto que decidimos quedarnos mas tiempo. Las tradiciones suizas se puede apreciar por todas partes: casas chiquitas de madera, el "fondue", chocolaterias y por supuesto unos paisajes hermosisimos de lagos y montañas cubiertas por nieve. En el pueblo hay una despensa (tienda) y el unico micro que va a la civilizacion parte cuatro veces al dia... ¿ Que mas se puede querer?...

Nos alojamos en un camping que era mucho mas que jamas pudieramos esperar. En camping SER no solo se puede cocinar en la cocina pero tambien usar todo tipo de utensilios, cafe, te, mate, aceite y un monton de especias. Hay un comedor donde todo el mundo se reune por las mañanas y por las noches para comer, charlar, escuchar musica de un hifi y discos de uso comun o ver un dvd o jugar a juegos de mesa (nuestro favorito BURAKO!!). Ni mencionar el agua caliente para lavar ropa y vajilla. Pero aparte de todo este lujo material, la buena onda en este camping era gracias a la maravillosa, muy maternal dueña, ANA y a todos los huespedes. Eramos todos como una gran familia. Aunque cada dia la gente se iba y venian otros, nadie nunca se sintio "aislado", nos conocimos todos. Por la mañana siempre caras sonrientes en el desayuno y por las noches gitarra, canto y un "asadito" o pizza al horno, todo compartido. Aca pasamos nuestro mejor ultimo dia del Año Viejo y una maravillosa fiesta del Año Nuevo con gente que nunca antes conocimos. Nos hizimos muy amigos con una pareja de Porteños, nuestros "vecinos de carpa". Con ellos pasamos el mejor 31.12, Habia sol, agua cristalina del lago, guitarra, canto, mate compartido y nosotros tumbados en el muelle pasando lo rebien...Compartimos esos momentos tambien con Pablo y Jorge, cantando juntos canciones de Pappo "No se porqueeee...imaaagine...que estaaabamos uniiidos......" y bañandonos en el agua helada del lago. Despues, en el camping, habia mas guitarra, tambores, canto, charlas hasta amanecer y un asado enorme...Eso si es vida...

2 komentarze:

  1. Drodzy blogerzy,

    Udaje Wam sie pokazac na zdjeciach piekno Argentyny a Wasze opisy sa bardzo zajmujace. To jest naprawde fascynujacy kraj.Zycze dalszych wrazen i czekam na dalsze odcinki.

    Amigo

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziekujemy! Opisy sa niestety krociutkie i zawieraja tylko czesc tych wspanialych przezyc ktorymi chcielibysmy sie podzielic, a to glownie ze wzgledu na dwujezycznosc tego bloga.pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń